niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 15

Boję się...Boję się, że coś się zaraz stanie. Wyciągam rękę i naciskam klamkę. Drzwi lekko się otwierają. Na szczęście nikogo tam nie ma.

Umyłam się i czekam jak Liam wróci z łazienki. W tym czasie oglądam telewizję. Leci jakiś horror, ale nie mam zamiaru tego oglądać, bo horror to mam w domu za darmo. Wystarczy mi. 
-Już jestem.-usiadł koło mnie.
-Przytul.-wyciągnęłam ręce w jego stronę. 

Szybko mnie przytulił. Tego potrzebowałam. Mocnego przytulenia od przyjaciela.  Nagle usłyszałam stłumione krzyki. 
-Liam.-wyszeptała.
-O nie.-powiedział. 
Zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do drzwi. CO tam się dzieje? Chciałabym tam wyjść, ale się boję. Co jeśli coś tam jest i czeka na mnie? 
-Liam, idziesz ze mną.-odwróciłam się do chłopaka.
Pokiwał głową i dołączył do mnie. Złapał mnie za rękę. Dziękuje.-pomyślałam. Szliśmy za odgłosami, które potem jak się okazało dochodziły z pokoju mojej matki. Niepewnie spojrzałam się na chłopaka, a potem nacisnęłam klamkę. Drzwi szybko się otworzyły. 
-Aaa...-krzyknęłam, ale szybko zostałam uciszona przez dużą dłoń Liama. 

Moja mama.... Właśnie skoczyła ze stołka i zawisła na sznurze... 
-Nie...-wyszeptałam.
Do moich oczu naleciały łzy. Straciłam ją... Na zawsze... Rozpłakałam się, a Liam mnie przytulił. Ale dlaczego? Przecież nie zabiłaby się sama...
-Dlaczego?-zapytałam się.
-Nie wiem skarbie. Ale będzie dobrze. Obiecuje.-powiedział.
-Nic nie będzie dobrze. Straciłam już ojca, a teraz mamę. Za tydzień dopiero kończę 18 lat.
-No właśnie. Za tydzień. Jakoś dasz radę. Musisz, dla mnie.
-Muszę do kogoś zadzwonić, żeby zabrali ciało. 
-Dobrze.
*następnego dnia*
-Pani matka miała depresję?-zapytał wysoki mężczyzna, który zabierał moją matkę.
-Nie wiem, ale nie wychodziła z domu od kilku tygodni.-odpowiedziałam.
-A dlaczego?
-Mój ojciec zmarł niedawno. Podobno go zamordowano, ale nie wiem dokładni. 
-Dobrze. Zabieramy Pańską matkę do kostnicy. Prosimy, żeby Pani szybko zorganizowała pogrzeb.
-Oczywiście. Postaram się jak najszybciej. 
Pojechali już. I zostałam sama w tym strasznym domu. Nie wiem czy długo ty wytrzymam. I to sama. Jeszcze muszę iść do szkoły. Ubrana i najedzona wyszłam do szkoły. Nienawidzę tego. A czego? Szkoły... Zastanawiam się czy Zayn będzie. Ostatnio go nie było. Chce, żeby dzisiaj był. Muszę się go zapytać o coś. 

Jeszcze ani razu nie spotkałam Zayna. Na lekcjach tez go nie było. Niech przyjdzie, proszę. I jak na moje życzenie przyszedł. Pojawił się  znikąd. Szedł w drugą stronę niż ja. Podbiegłam do niego i złapałam za rękaw bluzy. 
-Zayn.-wydyszałam. 
-Czego.-powiedział oschle. 
Odwrócił się do mnie twarzą. Jego oczy... Ma je takie piękne. 
-Musze się ciebie o coś zapytać. 
-Jak musisz. 
Złapał mnie za rękę i prowadził gdzieś. Tylko gdzie? 
-Możesz mi powiedzieć gdzie my idziemy?-zapytałam.
-Tam, gdzie nikt nas nie usłyszy.-mruknął.
Nie, tylko nie to. A co jak będzie chciał mi coś zrobić?
-Nie bój się. Nie skrzywdzę cię.-odpowiedział jakby na moje myśli. Co do...?
Wyszliśmy na dach szkoły. Na serio? Stanął na krańcu i patrzył sie w dal. Nadal stałam daleko od niego. 
-Co?-zapytał.-Czemu mi się tak przyglądasz?
Skąd ty to wiesz, człowieku?
-Ja wiem wszystko.-podszedł do mnie.
O matko.
-Co matko? Matka ci nie pomoże.
-Twoje oczy...-w oczach zebrały mi się łzy.
-Przerażona kochanie?-uśmiechnął się złowieszczo. 
Nie mogę dać mu tej satysfakcji, ze się boję. Ona jest... Jak ja mogłam się w nim zakochać? Jak? W demonie? 
-CO?-zapytał się dość głośno.
-Ale co? Ja nic jeszcze nie powiedziałam. Wiesz jak zginęli moi rodzice? I dlaczego?-zapytałam się. 
-Nie wiem o czym mówisz.
-Wiem już, że jesteś demonem. A przynajmniej to widać więc mów. 
-Zabiłem ich...
-Co!?-wrzasnęłam.
-To znaczy nie ja, moja armia.
Co kurwa...?

___________________________________
Hejcia :) Jak tam? Straciła matkę, ojca, jej ukochany jest demonem... Zayn powie jej co tak na prawdę nim kieruje? Diana odwróci się od niego? Zapraszam na kolejny, który będzie za tydzień. 
Trzymajcie się :)
 -

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz