Odbył się pogrzeb mojego taty. Był ze mną Liam. Płakałam. Rozkleiłam się kompletnie. Na szczęście był przy mnie mój przyjaciel. Właśnie idziemy razem do kawiarni. Powiedział, że przyda mi się gorąca czekolada. I tak nie mam co do roboty w domu. Mama powiedziała, że narazie mogę nie chodzić do szkoły. Dziękuje jej za to.
Usiadłam przy stoliku przy oknie. Liam poszedł zamówić dwie czekolady i zaraz do mnie wrócił.
-Dziękuje.
-Za co?-zmarszczył brwi.
-Za to, że ze mną jesteś.
-I będę zawsze kochanie.-uśmiechnął się.
Odwzajemniłam gest. Dostaliśmy nasze zamówienie.
A mianowicie gorącą czekoladę z bitą śmietaną i kawałkami czekolady. Pychota! Zabrałam się za swój i szybko opróżniłam połowę.
-Tego mi brakowało.-zaśmiałam się.
Łał! Zaśmiałam się! Pierwszy raz w tym tygodniu. Sukces. Liam zbliżył się i wytarł kciukiem moje wąsy z czekolady. Zarumieniłam się. Resztę dokończyliśmy w ciszy.
-Diana?-odezwał się Payne.
-Tak?-zachęciłam go.
-Mam pytanie. Może głupie, ale muszę ci je zadać.
-Mów śmiało.
-Czy...czy ty...jesteś z Zayn'em?-zapytał.
-Nie.-zaprzeczyłam.-To znaczy, ja mu nic nie mówiłam, że jesteśmy razem. A czemu pytasz?
-Bo ostatnio Malik mówił, że chodzicie ze sobą.
Prawie wyplułam to co miałam w buzi, a oczy wyleciały z orbity. Co on właśnie powiedział? Że Zayn i ja razem? Przecież...
-Jak...to?-te dwa słowa sprawiły mi większy trud niż...coś tam.
-No tak mówił, ale nie wierzyłem mu i właśnie dlatego się pytam.
-Aha.-tylko tyle mogło mi przejść przez gardło.
Mój gniew brał górę. Nie będzie ten chuj nazywał swoją dziewczyną, czy tam prywatną dziwką! O nie! Twarz obruciłam w stronę okna. Padał deszcz.
Pod drzewem stał jakiś chłopak. Patrzył na mnie. Był mokry, ale najwidoczniej mu to nie przeszkadzało. Zdjął kaptur i wtedy zorientowałam się, że to był Zayn. Wstałam i wybiegłam z kawiarni. Podeszłam do niego i popchnęłam go.
-Co ty sobie wyobrażasz!?-krzyknęłam.
-Ale...
-Zamknij się! Jak mogłeś? Jak!?-pchałam go.
-Ale...
-Posłuchaj mnie. Nie chce cię już widzieć.-wysyczałam przez zęby.-Mam cię dość.
Wróciłam do Liam'a cała mokra. Miałam to w tej chwili w nosie.
-Sprzeciwiłaś się Malikowi? Temu Malikowi?-Liam uniósł zabawnie brwi.
-A co? To już temu nie można się sprzeciwić?
Zaczęłam cała dygotać. Zimno mi się zrobiło. Założyłam swój płaszcz, ale nadal się trzęsłam. Liam podał mi swój, a ja się nim okryłam. Kochany!
-Wracajmy.-wstał.
Zostawił pieniądze na stoliku i objął mnie ramieniem. Chciałam zdjąć jego płaszcz z siebie, ale mi nie pozwolił.
-Tobie bardziej się teraz przyda.
-Ale...
-Nie chce, żebyś była chora.-pocałował mnie w czubek głowy.
Uśmiechnęłam się. Szliśmy do mojego domu w ciszy. Czułam jak ktoś za nami idzie. Obróciłam się gwałtownie. I nie pomyliłam się. Szedł za nami Zayn. Zayn Dupek Malik.
-Diana!-zawołał.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?-odwróciłam się do niego przodem.
Podszedł do mnie. Położył swoje dłonie na moich biodrach (pomińmy, że wtedy padał deszcz). Patrzył w moje oczy, a ja w jego.
-Diana.-westchnął.-Proszę.
-O co ty mnie prosisz?
-Wysłuchaj mnie.
-Nie mam zamiaru.
Wróciłam do Liama i szybko dotarliśmy do mojego domu. Nasze rzeczy były kompletnie mokre. Poszłam do razu do łazienki. Rozebrałam się z mokrych ciuchów i przebrałam w cieplutką piżamę. Wyszłam i od razu wparowałam do łóżeczka. Na początku było zimne, ale później było cieplutkie. Liam wszedł po cichu. Leciało z niego.
-Do łazienki. Migiem.-wskazałam na drzwi.
Pokiwał lekko głową. Wszedł i zamknął drzwi. Wstałam i poszłam do sypialni rodziców. Wzięłam jakąś koszulkę taty i bokserki. Jedna łza spadła na podłogę. Brakuje mi go. Otarłam policzek i wróciłam do pokoju.
-Liam.-zapukałam lekko w drzwi.
Otworzył, a ja mu je podałam. Usłyszałam, tylko ciche "dzięki". Weszłam w ciepłą pościel. Chwilę później przyszedł Liam. Koszulka była ciut za duża, ale mniejsza z tym.
-Dzisiaj śpisz u mnie.-obwieściłam.
Chłopak wywrócił oczami. Wlazł pod kołdrę i przyciągnął mnie do swojego torsu. Teraz czułam się najbezpieczniej na świecie. Nagle się błysnęło. Wtuliłam się mocniej. Spojrzałam się na okno. Ktoś tam stało. Kiedy się drugi raz błysnęło widziałam czarną postać. Wstałam i podeszłam bliżej.
Liam
Diana wstała i podeszła do okna. Patrzyła się w nie. Przecież tam nikogo nie było. Na szybie odcisnęła się dłoń. Dziewczyna położyła na tym miejscu rękę. Odskoczyła. Wróciła do mnie i mocno przytuliła.
-Diana.
-On patrzy. On wie, że jesteś dla mnie ważny tak jak był tata.
-Diana, co ty mówisz?
-On wie.
Nagle zasnęła. Sam płożyłem się spać. Jednak ta sytuacja nie dawała mi spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz